Mniej znane oblicze Paryża. Drugie miasto ukryte pod ziemią kryje wiele tajemnic (2024)

Katakumby to mało znany świat skrywający szczątki milionów paryżan. To miejsce ma liczną grupę wielbicieli. Schodzą do mrocznych tuneli do pracy, na imprezy, w celu eksploracji lub doznania anarchicznej wolności. Katakumby w Paryżu odkrywają teraz zupełnie inną rolę.

Taksówka przemyka ulicami miasta wniedzielny poranek. Szerokie aleje są ciche, sklepy zamknięte. Zpiekarni dochodzi zapach świeżego chleba. Gdy stoimy na światłach, moją uwagę przyciąga ruch wnieoczekiwanym miejscu. Zotworu wchodniku prowadzącego do studzienki kanalizacyjnej wyłania się mężczyzna wniebieskim kombinezonie. Na głowie wśród burzy dredów daje się zauważyć latarkę czołówkę.

Tuż za nim idzie młoda kobieta zlatarką wdłoni. Oboje wysmarowani błotem, wyglądają jak umalowani wbarwy wojenne. Mężczyzna przykrywa otwór ciężkim włazem i bierze kobietę za rękę. Odbiegają ulicą zuśmiechami na twarzach.

Katakumby w Paryżu są niesamowite. Długie ipokręcone wnętrzności miasta, czyli tysiące kilometrów tuneli składających się na jedną znajstarszych inajgęstszych sieci metra ikanalizacji na świecie, to dopiero początek. Wpodziemiach Paryża znajdziemy też kanały izbiorniki wodne, krypty iskarbce bankowe, winnice przekształcone w nocne kluby. Najbardziej zaskakujące są jednak carrieres – stare kamieniołomy, wktórych wydobywano wapień. Tworzą zagmatwaną sieć pieczar rozciągającą się pod znaczną, przede wszystkim południową częścią metropolii.

Katakumby w przeszłości odgrywały ważną rolę

Aż do XIX w. pozyskiwano wnich surowiec budowlany. Później uprawiano tam grzyby. Podczas II wojny światowej wjednych tunelach ukrywał się francuski ruch oporu, podczas gdy inne Niemcy zamieniali wbunkry. Dziś można tam spotkać ludzi działających na granicy prawa. Nie mają przywódcy, nie organizują się wstruktury. Łączy ich to, że potrafią całe dnie inoce spędzać wpodziemiach. Są nazywani katafilami, bo uwielbiają katakumby.

Od 1955 r. wstęp do kamieniołomów jest zabroniony, dlatego większość katafilów to młodzi ludzie szukający ucieczki od świata na powierzchni rządzonego ograniczającymi wolność zasadami. W latach 70. i80. XX w. buntownicza natura Paryża otrzymała zastrzyk świeżej krwi od kultury punk. Wtedy było jeszcze łatwo trafić do podziemi, bo istniało więcej otwartych wejść. Niektórzy docierali tam przez zapomniane drzwi wszkolnych piwnicach – wystarczyło kawałek się przeczołgać, by znaleźć się wtunelach wypełnionych kośćmi. Wmiejscach ukrytych przed wzrokiem nieupoważnionych odbywały się imprezy, przedstawienia, tworzono sztukę, zażywano narkotyki. Wpodziemiach panowała wolność, wręcz anarchia.

Początkowo świat na powierzchni wydawał się niczego nie zauważać. Jednak pod koniec lat 80. władze iwłaściciele posesji pozamykali większość wejść, atunele zaczęła patrolować specjalna jednostka policji. Mimo to nie udało się wyeliminować katafilów. Najlepszym przykładem jest młoda para wychodząca zkanału, którą widziałem rano. Niewykluczone, że wybrali się tam na randkę. Większość mieszkańców miasta ledwie zdaje sobie sprawę zistnie- nia podziemnych tuneli, mimo że jadąc metrem, przemykają nad szczątkami swoich przodków.

Katakumby pełne tajemnic

Philippe Charlier odkłada reklamówkę na zniszczone krzesło izaciera ręce zradości. Jest zimno iciemno jak wgrobie (zresztą właśnie wgrobie się znajdujemy). Krople wody połyskują na stropie, wpowietrzu wisi zapach pleśni. Otaczają nas ludzkie szczątki poukładane wstosy jak drewno na opał. Charlier sięga do torby wypełnionej kośćmi, które zamierza „pożyczyć” (za zgodą władz – do analizy) iwyciąga czaszkę wkolorze pergaminu. – Wolę szlachetną patynę niż nienaturalną biel sterylności – mówi.

Poniżej oczodołów kość jest podziurawiona izapadnięta, aotwór wkości nosowej powiększony. Czaszka wygląda jak wykrzywiona wgrymasie. – To oznaka zaawansowanego stadium trądu – wyjaśnia Charlier, archeolog ilekarz medycyny sądowej na Sorbonie. Podaje mi kość, bym chwilę ją potrzymał, a ja myślę tylko otym, jak iczym odkazić ręce.

Wnormalny dzień katakumby rozbrzmiewają echem rozmów inerwowego śmiechu turystów, którzy czekali godzinę wkolejce, by wejść do podziemi. Jednak dziś kasy są zamknięte, więc Charlier może przeglądać kości wspokoju.

Znajdują się tu szczątki 6 mln Paryżan. WXVIII iXIX w. ekshumowano szkielety zprzepełnionych cmentarzy, zasypując nimi stare tunele kamieniołomów. Jedne znajświeższych pochodzą zokresu rewolucji, najstarsze zczasów Merowingów, czyli sprzed ponad 1200 lat. Wszystkie są anonimowe, niekompletne, zapomniane.

Mniej znane oblicze Paryża. Drugie miasto ukryte pod ziemią kryje wiele tajemnic (2)Ossuarium w paryskich katakumbach

Charlier potrafi odczytać zkości przebyte choroby i wypadki. Poznaje skład diety ipraktyki chirurgiczne, którym poddawano ich właścicieli. – Ach! – wykrzykuje, wpatrując się wzniekształcony fragment kręgosłupa. – Gorączka maltańska!

Gorączka maltańska (bruceloza) dotyka ludzi, którzy mają kontakt zchorymi zwierzętami lub ich wydzielinami, np. z mlekiem. – Ten człowiek pewnie wytwarzał ser – stwierdza Charlier. Spoglądam wgłąb korytarza. Czuję się jak wbibliotece – ściany są wyłożone tysiącami podobnych historii.

Pod ulicami Paryża

Przygotowali dla ciebie ciasną przeprawę – mówi inspektor, przytrzymując drzwi furgonetki. – Nie będzie przyjemnie! – rzuca z uśmiechem. Tłuczemy się cichą aleją wciepły wiosenny poranek. Ludzie idą do pracy pod baldachimem zgałęzi kasztanów. Dojeżdżamy do Arcueil, południowych przedmieść Paryża. Na poboczu ruchliwej ulicy inspektorzy zakładają kombinezony, gumowe buty ikaski. Dołączamy do nich przy włazie do studzienki. Unaszych stóp zionie czernią głęboki szyb. Członkowie zespołu włączają czołówki ischodzą w dół. Wszyscy pracują wInspection Générale des Carrieres, czyli IGC (Generalnej Inspekcji Kamieniołomów). To oni dbają oto, by Paryż się nie zawalił. Na dole drabiny kucamy w wąskim przejściu, podczas gdy geolożka Anne-Marie Leparmentier mierzy zawartość tlenu w powietrzu. Dziś jest go pod dostatkiem.

Pochyleni pod niskim stropem wyglądamy jak gromada trolli. Wapienne ściany ociekają wodą, pod stopami słychać plusk. Skamieliny morskich stworzeń odpadają od skały. Wbłotnej kałuży znajdujemy przerdzewiałą podkowę – pozostałość po koniach, które pracowały tu ponad sto lat temu.

Współczesny Paryż leży na ogromnych formacjach wapiennych igipsowych. Jako pierwsi do wydobywania kamienia zabrali się starożytni Rzymianie. Wybudowane przez nich łaźnie, teatry istadiony wciąż można znaleźć na Île de la Cité iwDzielnicy Łacińskiej. Przez następne stulecia, kiedy rzymska Lutecja przekształciła się wParyż, kopano coraz szerzej icoraz głębiej, wydobywając budulec, zktórego powstał m.in. Luwr iNotre Dame. Zczasem otwarte kamieniołomy zamieniły się wpodziemne tunele.

Początkowo kamieniołomy znajdowały się poza granicami miasta, jednak zczasem rozrastający się Paryż zajął też tereny bezpośrednio nad starymi tunelami. Trwało to wiele pokoleń iodbywało się bez jakiegokolwiek nadzoru. Kiedy jakieś miejsce zostało wyeksploatowane, po prostu zasypywano je gruzem iopuszczano. Na powierzchni nikt nie zwracał na to uwagi. I nikt nie zdawał sobie sprawy, jak dziurawe stały się fundamenty Paryża.

Katastrofa, która pochłonęła masę ludzi

Pierwsza poważna katastrofa miała miejsce wgrudniu 1774 r., kiedy zawalił się jeden ztuneli, pochłaniając domy iludzi wzdłuż dzisiejszej alei Denfert-Rochereau. Wnastępnych latach ziemia rozstępowała się kilkakrotnie. Dopiero król Ludwik XVI zlecił architektowi nazwiskiem Charles Axel Guillaumot zbadanie kamieniołomów, naniesienie ich na plany izabezpieczenie. Powoli zespoły inspektorów eksplorowały podziemia, wstawiając kolumny podtrzymujące strop. Żeby ułatwić sobie pracę, kopali kolejne tunele wcelu połączenia całości wsieć. Kiedy król postanowił zlikwidować iopróżnić jeden zwielu przepełnionych cmentarzy miejskich, Guillaumot został poproszony opozbycie się kości nieboszczyków. Wten sposób część paryskich kamieniołomów zamieniła się wkatakumby.

Dziś Leparmentier wraz zzespołem kontynuuje pracę pierwszych inspektorów Guillaumota. Znajdujemy się mniej więcej 30 m pod poziomem ulicy. Stajemy przed kolumną składającą się zpięciu lub sześciu bloków kamienia zpoczątku XIX w. – Nie dotykaj – ostrzega Leparmentier. – Może się zawalić. Strop podtrzymywany przez kolumnę przecina długie, ziejące czernią pęknięcie. Leparmentier mówi, że niewielkie zawały zdarzają się co roku, aw1961 r. ziemia pochłonęła cały kwartał na południowym przedmieściu miasta, zabijając 21 osób.

Schodzimy głębiej. Na końcu korytarza siadamy iwpatrujemy się wmały otwór. Nie może być szerszy niż moje ramiona inikt nie wie, dokąd prowadzi. Młody członek zespołu wciska się wdziurę głową do przodu. Spoglądam na Leparmentier, która potrząsa głową, jakby mówiąc, że za żadne skarby tam nie wejdzie. Wzrusza jednak ramionami, dając mi przyzwolenie na pójście wślady mężczyzny.

Katafile, czyli zapaleńcy podziemnych miast

Niektórzy katafile schodzą pod ziemię od czasu do czasu itrzymają się znanych szlaków. Najwięksi zapaleńcy pojawiają się częściej izagłębiają się dalej. Moich kolejnych przewodników spotykam, kiedy wygrzewają się wsłońcu na ławce wspokojnej okolicy. Młodzi mężczyźni są ubrani wciemnoniebieskie kombinezony. Młode matki zwózkami ze strachem przemykają obok nich, omijając butlę do nurkowania iinny sprzęt leżący obok ławki.

Dominique jest złotą rączką, Yopie zajmuje się grafiką komputerową, ma dwójkę dzieci. Zabieramy sprzęt iruszamy wstronę mostu, pod którym znajduje się tajne wejście do podziemi. Czuć zniego chłodny powiew.

Większość tuneli wkońcu trafiła na plany. Pierwsze mapy przygotowane przez Guillaumota były uaktualniane przez jego następców, do tego dochodzą mapy sporządzane przez kata-filów. Niektórzy, jak Yopie, robią co wich mocy, by wymazać ostatnie białe plamy. Długo brodzimy wwodzie, nim dochodzimy do celu, który wyznaczył na dziś: prawdziwej czarnej dziury.

Tunele są usiane dziurami istudniami. Jedne są głębokie iwypełnione wodą, inne prowadzą do kolejnych pomieszczeń. Yopie nurkował wwielu znich, ale mówi, że tutaj nikt jeszcze się nie zapuszczał. Powierzchnia wody jest tak nieruchoma, że wygląda jak ścięta lodem. Światło latarek nie ma wielkich szans zgłębią iniknie wszmaragdowej otchłani. Yopie sprawdza swój sprzęt, zapina kask, włącza dwie czołówki izanurza się.

Kilka minut później wypływa na powierzchnię wtowarzystwie bulgoczącej od bąbelków powietrza wody. Dziura miała tylko ok. 5 metrów głębokości. Na dnie nic nie było. Jednak przynajmniej można uzupełnić mapę.

Kolejne kilka godzin spędzamy, wałęsając się po kryptach pełnych kości igaleriach ogromnych kolorowych murali. Yopie zabiera nas do pomieszczenia, którego nie ma na żadnej mapie. Wraz zprzyjaciółmi przez lata taszczył tu worki zcementem i bloki wapienia, by przygotować ławki, stół iplatformę do spania. Pokój jest czysty, w ścianach wydrążono wnęki na świece. Beżowa skała odbija ciepłe światło. Pytam Yopiego, co go ciągnie pod ziemię. – Brak szefa, brak pana iwładcy – odpowiada. – Wiele osób schodzi tu, żeby imprezować, inni malują. Jeszcze inni oddają się pasji niszczenia, tworzą, eksplorują tunele. Robimy, na co przyjdzie nam ochota. Tutaj nie ma żadnych zasad.

Skarbiec wypełniony tonami złota

Pod budynkiem Palais Garnier (niegdyś siedziba Opery Narodowej) znajduje się coś, co wielu paryżan uważa za mit. Podczas prac nad fundamentami budynku wlatach 60. XIX w. inżynierowie mieli problem zodprowadzeniem wody znasiąkniętej ziemi. Wkońcu zdecydowano się zgromadzić ją wzbiorniku odługości 55 m igłębokości 3,5 m. Ten podziemny staw, który pojawia się nawet wUpiorze woperze, zamieszkuje kilka dorodnych ryb. Pracownicy opery karmią je mrożonymi małżami.

Niedaleko opery wlatach 20. XX w. armia robotników pracujących całą dobę stworzyła inną podziemną przestrzeń. Ponad 35 m pod budynkiem Banque de France za drzwiami cięższymi od kapsuły kosmicznego promu Apollo znajduje się skarbiec, wktórym przechowywane są re-zerwy złota Francji: ok. 2,6 tys. ton.

Pewnego dnia stanęliśmy wewnątrz tego skarbca zfotografem Stephenem Alvarezem. Gdzie nie spojrzeć – korytarze po sufit zapełnione złotem wwysokich stalowych klatkach. Tak jak ze szkieletami zkażdą ztych sztab wiąże się ciekawa historia, zniektórymi zapewne niejedna. Złoto od wieków było obiektem pożądania zmieniającym właściciela iformę nie zawsze zgodnie zprawem. Pojedyncza sztaba może za- wierać trochę kruszcu znalezionego wgrobowcu faraona izłota zrabowanego przez konkwistadorów jednocześnie. Pracownik banku podaje mi jedną. Jest ciężka iwygląda niczym cegła zgłębokim wgnieceniem na spodzie, trochę jak podbródek zprzedziałkiem. Wrogu widać pieczęć znapisem U.S. Assay Office of New York idatą 1920. – Amerykańskie złoto jest najbrzydsze – wyjaśnia mężczyzna, pokazując inne sztabki. Jedne mają subtelny kształt trapezu, innym zaokrąglono rogi jak wbochenku chleba. Każda jest warta ok. 500 tys. dolarów.

Mniej znane oblicze Paryża. Drugie miasto ukryte pod ziemią kryje wiele tajemnic (3)Stary plan katakumb w Paryżu. Fot.Inspection Générale des Carrières, 1857

Skarbiec, do którego nie da się włamać – ciekawostki o katakumbach

Skarbiec nie jest wżaden sposób połączony zresztą paryskich podziemi. Pytam, czy ktokolwiek próbował się tu włamać. Jeden zmężczyzn wybucha śmiechem. – To niemożliwe! – przekonuje. Przypominam sobie Napoleona, który w1800 r. założył Banque de France, aktóremu przypisuje się słynne słowa: „Niemożliwe” to nie jest słowo francuskie. Wychodzimy przez stalowe drzwi ijedziemy windą 10 kondygnacji wgórę. Potem jesteśmy sprawdzani skanerem siatkówki oka, następnie przechodzimy przez szklaną kapsułę zprzesuwanymi drzwiami, zupełnie jak na statku kosmicznym. Kiedy wkońcu wydostajemy się na ulicę, wciąż rozpala nas gorączka złota. – Zajrzał ci ktoś do torby? – pytam Alvareza. – Nie, atobie?

Ruszamy. Po chwili zauważam właz do studzienki kanalizacyjnej. Na pewno prowadzi do jakiegoś tunelu, który albo biegnie równolegle do ulicy, albo obniża się wstronę skarbca. Oczami wyobraźni widzę, jak przemierzam go, mijając kolejne rozgałęzienia. Katafile wytłumaczyli mi, że to zupełnie normalna reakcja po wyjściu na powierzchnię. Nie ma co ztym walczyć. W głowie długo ma się tylko kuszącą chłodnym, nieruchomym powietrzem wolność podziemi.

Katakumby w Paryżu – bilety

Katakumby w Paryżu przyciągają miliony turystów każdego roku. Warto jednak pamiętać, że bilety na zwiedzanie tego podziemnego miasta można zakupić tylko online.Cena biletu do paryskich katakumbdla osób powyżej 4. roku życia wynosiod 31€w zależności od terminu wizyty i sezonu. Cena może wydawać się dość wysoka, jednak warto podkreślić, że w niej mamy zawarty Audio Guide. Po zakupie, bilety otrzymamy drogą mailową.

Podczas wizyty w Paryżu, katakumby powinny znaleźć się na waszej liście To–Do. Oczywiście, trzeba być przygotowanym na zejście po 130 schodach i przejście około 2km pod ziemią. Nie ma tam łazienek ani szafek, więc rekomendujemy zabranie tam minimalnej ilości bagażu. Wrażenia będą jednak niezapomniane.

Mniej znane oblicze Paryża. Drugie miasto ukryte pod ziemią kryje wiele tajemnic (2024)
Top Articles
Latest Posts
Article information

Author: Pres. Lawanda Wiegand

Last Updated:

Views: 6116

Rating: 4 / 5 (51 voted)

Reviews: 82% of readers found this page helpful

Author information

Name: Pres. Lawanda Wiegand

Birthday: 1993-01-10

Address: Suite 391 6963 Ullrich Shore, Bellefort, WI 01350-7893

Phone: +6806610432415

Job: Dynamic Manufacturing Assistant

Hobby: amateur radio, Taekwondo, Wood carving, Parkour, Skateboarding, Running, Rafting

Introduction: My name is Pres. Lawanda Wiegand, I am a inquisitive, helpful, glamorous, cheerful, open, clever, innocent person who loves writing and wants to share my knowledge and understanding with you.